Obrońcy zwierząt chcieli zrobić manifestację, ale wycofali się, kiedy usłyszeli, że o planowanej akcji dowiedzieli się fiakrzy.
W najbliższą sobotę obrońcy zwierząt planowali zorganizować happening na drodze do Morskiego Oka, w czasie którego uczestnicy ponownie mieli wyrazić niezadowolenie z wykorzystywania koni w góralskich zaprzęgach przewożących turystów. Do manifestacji jednak nie dojdzie. Animalsi odwołali ją po tym jak o sprawie dowiedzieli się dziennikarze i fiakrzy pracujący na słynnym tatrzańskim szlaku.
– Plany diametralnie się zmieniły ze względu na to, że informacja wypłynęła i furmani się przygotowują na naszą wizytę na Palenicy – mówi Anna Plaszczyk, liderka środowisk walczących o prawa koni.
„Gazeta Krakowska” jako pierwsza, jeszcze w poniedziałek, dowiedziała się o planowanej manifestacji. Nie było to łatwe, bo obrońcy zwierząt ukrywali swe zamiary.
– Skoro dziennikarze już wiedzą, to mogę potwierdzić, że w najbliższą sobotę zorganizujemy happening na drodze do Morskiego Oka – powiedziała naszemu dziennikarzowi w poniedziałek wieczorem Anna Plaszczyk. – Akcja będzie pokojowa. Krótka, ale widowiskowa. Więcej nie powiem.
Zapowiedź kolejnej akcji animalsów na Palenicy Białczańskiej (tam rozpoczyna się szlak do Morskiego Oka) rozgrzała wczoraj do czerwoności pracujących tam fiakrów.
– Poprzedni protest (9 listopada 2014 roku – przyp. red.) też miał być pokojowy, a skończył się wielką bójką. Oczywiście z winy protestujących, którzy nielegalnie zablokowali drogę, nie dali nam pracować i cały czas nas prowokowali. W końcu to oni zaczęli się z nami szarpać – przypominali fiakrzy. – Boimy się, że teraz będzie podobnie, bo protestujący nas sprowokują – mówił Stanisław Chowaniec, kierujący Stowarzyszeniem Tatrzańskich Fiakrów. Zapowiadał, że choć górale będą starali się zachowywać spokojne, to jednak „głowy w piasek nie schowają”.
O szykowanej manifestacji obrońców zwierząt – policja, władze gminy Bukowina Tatrzańska, starostwa tatrzańskiego i Tatrzańskiego Parku Narodowego dowiedziały się od „Krakowskiej”. Wszystkie służby nie miały jeszcze oficjalnego zgłoszenia (wymaga tego prawo), ale zaczęły szykować się do zabezpieczenia zgromadzenia.
We wtorek wieczorem nastąpił jednak zwrot w całej sprawie. Anna Plaszczyk wysłała do mediów oświadczenie, że „nigdy nie planowała protestu na najbliższą sobotę” i na pewno się on nie odbędzie. Zapytana przez nas, dlaczego zaledwie dzień wcześniej powiedziała zupełnie co innego, stwierdziła w przesłanym redakcji e-mailu, że jej plany uległy zmianie, ponieważ boi się o zdrowie uczestników happeningu. Dodała, że chciała zaskoczyć fiakrów, ale po tym jak dowiedzieli się o jej planach, nie mogło być o tym mowy.
Na koniec dodała jednak, że o swych nowych planach na sobotę dziennikarze dowiedzą się… w piątek.
Tomasz Mateusiak
Źródło: Gazeta Krakowska