Tatrzański Park Narodowy wydał oświadczenie po pojawiających się ostatnio w mediach informacjach na temat koni na Drodze do Morskiego Oka, a także w związku z akcją fundacji Viva, która namawia turystów do niekorzystania z konnego transportu.
Oto oświadczenie TPN, pod którym nie widnieje żaden podpis:
„W związku z pojawieniem się w prasie artykułów dotyczących koni pracujących na tzw. „drodze do Morskiego Oka”, Tatrzański Park Narodowy oświadcza:
Nieprawdą jest, jakoby od 2011 roku na tej trasie padły trzy konie. Nie odnotowaliśmy żadnego takiego przypadku. Eksperci zwracają uwagę, że koń nie jest zwierzęciem tanim ani w zakupie, ani w utrzymaniu. Nadmierna eksploatacja koni i celowe ich zamęczanie jest ekonomicznie nieopłacalne.
Teza propagowana przez fundację Viva! mówiąca o tym, iż częsta wymiana koni spowodowana jest ich „szybkim zużyciem”, również jest nieprawdziwa. Na spotkaniu zorganizowanym przez Tatrzański Park Narodowy w sprawie sprzecznych ze sobą ekspertyz dotyczących dopuszczalnego obciążenia wozów specjaliści z zakresu weterynarii oraz hipologii tłumaczyli przedstawicielom między innymi fundacji Viva!, z czego może wynikać częsta wymiana koni, omówili problemy związane z odpowiednim doborem koni do pracy w zaprzęgu parokonnym itd. Przeprowadzone w roku 2011, 2012 oraz 2013 badania weterynaryjne wszystkich koni pracujących na tej trasie również nie potwierdzają tezy o wymianie koni z powodu ich „wyeksploatowania”.
Podnoszona jest głośno sprawa trafiania do rzeźni koni wcześniej pracujących na trasie Palenica Białczańska – Włosienica. Sugeruje się, że to dorożkarze oddają konie na ubój z powodu ich wycieńczenia i nieprzydatności do dalszej pracy. Z dokumentacji zgromadzonej przez Tatrzański Park Narodowy wynika, że żaden koń nie został oddany do rzeźni przez dorożkarza. Ani TPN, ani dorożkarze nie mają możliwości kontrolowania, co dzieje się z końmi po ich sprzedaży i w jaki sposób postępują z nimi nowi właściciele. Żadna instytucja nie może również zakazać nowym właścicielom koni oddania ich do rzeźni. Koń wedle polskiego prawa jest zwierzęciem rzeźnym, a likwidacja przewozów konnych w żaden sposób nie gwarantuje, że konie nie będą ubijane.
Jak wynika z wypowiedzi dra Golonki, będącego ekspertem reprezentującym organizacje prozwierzęce, 85 % koni hodowanych jest w naszym kraju z przeznaczeniem na ubój. Nie możemy się zatem zgodzić z tezą, że konie trafiają do rzeźni z powodu swojej nieprzydatności do dalszej pracy w sytuacji, kiedy kwestię tę reguluje w rzeczywistości popyt na końskie mięso. Paradoksalnie to właśnie praca dla człowieka może uchronić konie przed hodowaniem ich jedynie jako zwierząt rzeźnych.
Nie rozumiemy postulatu likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka w sytuacji, gdy zarówno ekspertyza wykonana dla TPN, jak i ekspertyzy wykonane na zlecenie organizacji prozwierzęcych jasno mówią, że praca koni na tej trasie nie jest dla nich szkodliwa przy spełnieniu odpowiednich warunków. Tatrzański Park Narodowy w kolejnych latach podejmuje konkretne działania dla poprawy warunków pracy koni na tej trasie. Przykładowo podajemy, że dokonano w przeszłości zmiany starego typu wozu na nowy, łatwiejszy do ciągnięcia, ograniczono liczbę przewożonych osób z 20 do 14, wykonano plac postojowy i nawroty na Palenicy Białczańskiej, ułatwiający manewrowanie i rozładunek oraz załadunek koni, udostępniono także 3 punkty pojenia koni, w tym jeden mniej więcej pośrodku 7,5-kilometrowej trasy. Dodatkowo zaostrzono regulamin przewozów oraz zintensyfikowano kontrole wykonywania przewozów przez służby Parku. Podjęto stałą współpracę z lekarzem weterynarii i hipologiem.
Ponieważ ekspertyzy sporządzone przez lekarza weterynarii i hipologa współpracujących z Tatrzańskim Parkiem Narodowym są sprzeczne z tymi wykonanymi dla organizacji pro-zwierzęcych, podjęliśmy decyzję o przeprowadzeniu dodatkowych badań z udziałem lekarzy weterynarii obu stron. Wyniki tych badań, zdaniem wszystkich ekspertów, dadzą odpowiedź, czy konieczne są zmiany co do ilości przewożonych na wozach osób, ograniczenie ilości kursów, czasu pracy koni itp.”
Źródło: Tygodnik Podhalański