W ostatni weekend kwietnia media zwróciły swoje oczy na Podhale. W kościele w Poroninie sakramentalne „tak” wypowiedzieli Agnieszka Rzadkosz i Klemens Murańka – nasz skoczek narciarski, reprezentant kadry, wielokrotny medalista zawodów ogólnopolskich i międzynarodowych. A że skoki to podobno polski sport narodowy, to i wszelkie informacje o weselu cieszyły się sporym zainteresowaniem.
Tradycyjne, góralskie wesele nie mogło obyć się bez paradnego przejazdu bryczkami do kościoła, a po uroczystości do miejsca weselnej zabawy. Korzystając z okazji, że wielu z naszych znajomych wozaków uczestniczyło w przejeździe, postanowiliśmy o koniach porozmawiać z Agnieszką i Klemensem.
Spodziewaliście się tak dużego zainteresowania waszym weselem?
Klemens: Wiedzieliśmy, że na pewno jakieś media przyjadą, zapowiadali się fotoreporterzy, jednak to, jak wiele osób oglądało i komentowało zdjęcia i artykuły w internecie, mocno nas zaskoczyło.
Agnieszka: Zainteresowanie faktycznie było duże, ale to też dlatego, że wesele góralskie to wielka atrakcja dla ludzi spoza naszego regionu.
Od początku planowaliście wesele góralskie?
A: Tak, to nasza tradycja więc nie było planów tradycyjnego wesela, tylko góralskie.
K: Dokładnie, poza tym moja starsza siostra i jeden z braci też mieli wesela góralskie. A i nasz synek Klimuś pewnie kiedyś też będzie miał ślub po góralsku.
Do kościoła i do karczmy jechaliście wozami. Wyobrażacie sobie góralskie wesele bez bryczek konnych i fasiągów?
K: Oczywiście, że nie wyobrażamy. Zresztą nie tylko na weselu bryczki i konie są w zasadzie częścią uroczystości i sam przejazd tylu zaprzęgów już jest super atrakcją.
A: U nas było w sumie 26 bryczek i wozów, po dwa konie na każdy, czyli ponad 50 koni. A są wesela, że jest ich jeszcze więcej. Zdarzają się też na Podhalu góralskie wesela bez koni, ale to często dlatego, że przejazd do daleko położonej karczmy czy kościoła trwałby bardzo długo.
Słyszeliście o pozwie, jaki fiakrzy z naszego Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka złożyli przeciwko szkalowaniu górali? Co o tym sądzicie?
K: Słyszeliśmy. Myślę, że lepiej późno, niż wcale. To, co ostatnio mówiło się o góralach w kontekście koni to już było bardzo niegrzeczne i wyrażane z taką agresją, że chyba każda osoba naprawdę związana z Podhalem, jego tradycją i folklorem, poczuła się urażona. Niech sąd zdecyduje, po czyjej stronie leży prawda.
A: Poza tym również i w naszych rodzinach są fiakrzy, więc każdy z nas doskonale wie, jaka to ciężka praca utrzymać konia i opiekować się nim. A koń też musi zapracować na swoje utrzymanie, jak każde inne zwierze na gazdówce. Kura znosi jajka, kot łapie myszy, krowa daje mleko, nawet pies musi swoje odszczekać, żeby miskę strawy dostać.
Czy uważacie, że konie wożące turystów do Morskiego Oka są przeciążone?
K: Na tak postawione pytanie nie odpowiem ani ja, ani Agnieszka. Nie jesteśmy żadnymi specjalistami w tej dziedzinie. Od tego są fachowcy, profesorowie i naukowcy, żeby badali i oceniali. Skoczkowie też ciągle poddawani są różnym badaniom przez fachowców. Nie pytamy się laików czy aby nasze stawy podczas lądowania są przeciążone czy nie, chociaż skocznie są coraz większe, a skoki coraz dalsze. Natomiast jak słyszę, że konie na Podhalu są katowane i mordowane, to mam wrażanie, że ktoś używając tych sformułowań nie ma bladego pojęcia o ich znaczeniu.
Myślicie, że ekolodzy doprowadzą do usunięcia koni z Podhala?
A: Tak do końca nie wiadomo o co chodzi w ich obecnym działaniu, ale nie naszą sprawą to oceniać. Jeśli rzeczywiście ekolodzy wykryli jakieś nieprawidłowości, to chwała im za to, bo od tego są. Ale z tego, co nam wiadomo – wszelkie błędy zostały wyeliminowane, wprowadzono regulamin i kontrole, więc powinno być wszystko ok. A w ostatnim czasie ich nagonka przeniosła się również na fiakrów spoza Morskiego Oka, więc chyba trudno to zrozumieć.
K: Prawda jest taka, że konie były, są i będą, bo to element naszej tradycji. I może ciężko ludziom spoza Podhala to zrozumieć, ale tak jest. Myślę, że górale wspólnie zaczną działać i pokazywać, jak to wygląda naprawdę. Każdy, kto ma góralszczyznę we krwi lub w sercu, powinien wspierać hodowców koni tu, w naszym regionie.
Agnieszce i Klemensowi bardzo dziękujemy za poświęcony czas i wyrażenie swojej opinii. Nowożeńcom życzymy szczęścia i nieustającej miłości na nowej drodze życia.
Zachęcamy również innych znanych Podhalan, aby wyrażali swoje zdanie i zostali naszymi „ambasadorami”.
www.facebook.com/KonieMorskieOko