Zmiana pogody źle wpływa na przedstawicieli organizacji pro-zwierzęcych.
Chodzi o okres przejściowy pomiędzy jesienią i zimą. Do tej pory pretensje mieli, że jeździliśmy saniami w dniach, kiedy spod śniegu widać było asfalt. Od wczoraj robią szum, że jeździmy wozami po trasie tylko częściowo pokrytej śniegiem. Dziwne, że przez ostatnie kilka lat nie było to dla nich problemem?
Okres przejściowy pomiędzy jesienią i zimą, jak wiecie, w górach wygląda trochę inaczej niż w miastach. Kiedy w niżej położonych terenach pada deszcz – u nas często już jest biało. Dość wcześnie „zabiela” się szosa od Wodogrzmotów Mickiewicza do Włosienicy. Położona w cieniu droga szybko pokrywa się lodem i śniegiem. Niższy odcinek, od Palenicy do Wodogrzmotów, „zabiela” się trochę później, zależnie od warunków pogodowych.
W sezonie przejściowym, jesień/zima i zima/wiosna, zdarza się kilka takich dni, kiedy trasa w połowie jest gotowa na sanie, a w połowie na wozy. W takich przypadkach rano spotykają się przewoźnicy kursujący tego dnia i przejeżdżając trasę oceniają, jakie wybrać „pojazdy”. W tym czasie na parkingu w gotowości stoją i sanie, i fasiągi.
Przed minionym weekendem (13-14 listopada 2016r.) pokrywa śniegu na drodze do Morskiego Oka nie zezwalała na zastosowanie sań, za to zalegający u góry śnieg nie stanowił żadnej przeszkody aby jeździć fasiągami. Piszące o „ogromnych oporach działających na wozy” działaczki organizacji pro-zwierzęcych opierają swoją wiedzę na oglądaniu zdjęć z facebooka siedząc gdzieś w ciepłym kąciku swojego gabinetu. Nie mając żadnego pojęcia o rzeczywistych warunkach panujących tego dnia na trasie do Morskiego Oka wymądrzają się i wypisują pseudonaukowe elaboraty.
Kiedy w weekend dosypało miejscami kilkanaście centymetrów śniegu, a temperatura spadła o kilka kresek poniżej zera wozy zostały zamienione na sanie, które z powodu nadciągającego ocieplenia również wkrótce zastąpione zostaną fasiągami. Taki okres.
Ubarwienie wpisów zdjęciami koni, nad którymi unosi się para chyba nie wymaga komentowania. Podczas mrozu nawet rękawiczki parują, a co dopiero człowiek lub koń, który wejdzie na Włosienicę. Ale tak po prawdzie „ekolożki” dojeżdżające tam samochodami mogą o tym nie wiedzieć.
W najbliższym czasie czeka nas więcej takich pseudonaukowych ciekawostek ekologicznych. Dla organizacji pro-zwierzęcych zbliża się okres wytężonej pracy – wkrótce zacznie się zbieranie 1% z naszych podatków…